Reklamy wykorzystujące nielegalnie wizerunek lekarzy krzywdzą chorych podwójnie: przekonują do nieskutecznej terapii i marnują czas pacjenta, bo nie prowadzi on w tym czasie skutecznego leczenia - powiedział PAP dr Grzegorz Wrona, sekretarz Naczelnej Rady Lekarskiej.

Wizerunki lekarzy są coraz częściej wykorzystywane w generowanych przez sztuczną inteligencję reklamach internetowych suplementów. NASK – Państwowy Instytut Badawczy – ostrzegł, że zmanipulowane filmy i nagrania przedstawiające liderów politycznych, lekarzy, biznesmenów czy celebrytów wygłaszających kontrowersyjne poglądy, reklamujących fałszywe produkty medyczne czy usługi finansowe są rozpowszechniane wśród użytkowników portali społecznościowych „na niespotykaną dotąd skalę”.
Jak wyliczył, wygenerowane przez sztuczną inteligencję reklamy z ukradzionym wizerunkiem lekarzy stanowią cztery proc. tzw. deepfake’ów pojawiających się w serwisach społecznościowych i innych platformach internetowych.
W kwietniu br. autorytet okulistyczny, prof. Jerzy Szaflik, apelował o uszczelnienie prawa po tym, jak jego wizerunek pojawił się w postach reklamowych emitowanych na portalach społecznościowych. Zastosowano w nich właśnie technikę deepfake. Umożliwia ona komputerowe wygenerowanie nagrania z wizerunkiem i głosem prawdziwej osoby. Sztuczna inteligencja tworzy je na podstawie autentycznych zdjęć czy nagrań wideo, np. fragmentów archiwalnych wywiadów telewizyjnych.
– Jako rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy zetknąłem się z dwiema sprawami, w których początkowo wynikało, że lekarze brali udział w reklamie i wprowadzali pacjentów w błąd. W obu przypadkach okazało się, że bez ich wiedzy, bezprawnie posłużono się ich wizerunkami – powiedział PAP dr Grzegorz Wrona, sekretarz Naczelnej Izby Lekarskiej.
Dr Wrona poinformował o sprawach m.in. NASK i Urząd Ochrony Danych Osobowych. – Interweniowałem, by instytucje te podjęły kroki chroniące dobra osobiste tych lekarzy, naruszone przez bezprawne wykorzystanie ich wizerunku w internecie. Nie przełożyło się to jednak na skuteczne działanie. Lekarze i instytucje są wobec tego problemu bezradne – wyjaśnił. – Sprawy niechętnie podejmuje również prokuratura, która umarza je, uznając niską szkodliwość społeczną czynu – dodał.
Lekarze, których wizerunki posłużyły do deepfake’ów, próbują na własną rękę walczyć z technologicznym oszustwem.
Prof. Szaflik z pomocą agencji PR informował opinię publiczną, że nie ma z reklamami nic wspólnego i ostrzegał pacjentów przed zawartymi w nich treściami. – To sugestie w sposób oczywisty niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Wymienionych na tej witrynie schorzeń oczu, takich jak jaskra czy zaćma, nie można wyleczyć z pomocą wyciągów roślinnych. Potrzebna jest stała opieka okulisty, leki recepturowe, niejednokrotnie zabiegi mikrochirurgiczne. Co więcej, leczenie, by było skuteczne, należy rozpocząć na wczesnym etapie choroby, inaczej ryzykuje się całkowitą utratę widzenia. A tu mamy do czynienia z nakłanianiem chorych z zaawansowanymi objawami do samoleczenia suplementem. Nie wspominając już o przywołanym odwarstwieniu siatkówki, które jest stanem nagłym i wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej – tłumaczył okulista.
Ostatnio w podobnej sytuacji znalazł się kardiolog, prof. Andrzej Bochenek, konsultant ds. kardiochirurgii American Heart of Poland.
– Z coraz większym niepokojem odbieram liczne telefony i zapytania od pacjentów, którzy – ufając mojemu nazwisku – pytają, czy powinni kupić dany preparat, ponieważ rzekomo go rekomenduję. Nie wiedziałem, że ktoś ponownie wykorzystuje moją osobę do działań promocyjnych suplementów. Od pewnego czasu zaczęli mnie informować o tym pacjenci. Jeden z nich wprost zapytał mnie o to, czy ma kupować jeden z reklamowanych produktów. Wtedy zainteresowałem się sprawą. Zdecydowanie podkreślam, nie promuję produktów leczniczych ani suplementów diety. Mój wizerunek został ponownie bezprawnie użyty w materiałach promujących rzekomo przeze mnie polecane produkty. To oszustwo. Fałszywe informacje pojawiające się w Internecie – m.in. na portalach społecznościowych – wprowadzają pacjentów w błąd – powiedział.
Lekarz zaznaczył, że zabrał głos publicznie, ponieważ zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów są dla niego najważniejsze. – Apeluję o ostrożność – proszę nie ufać reklamom, które przypisują mi jakiekolwiek poparcie dla produktów leczniczych czy suplementów – podkreślił.
O zagrożeniu dla pacjentów mówi też dr Grzegorz Wrona. – Reklamy wykorzystujące nielegalnie wizerunek lekarzy krzywdzą chorych podwójnie: przekonują do nieskutecznej terapii i marnują czas pacjenta, bo nie prowadzi w tym czasie skutecznego leczenia – stwierdził. Zwrócił też uwagę, że pacjenci, którzy ulegli oszustom, często wstydzą się przyznać do tego otoczeniu, a także lekarzowi. – To jeszcze opóźnia decyzję o podjęciu leczenia zgodnego ze sztuką medyczną – podkreślił.
W styczniu 2025 r. w życie weszła nowelizacja Kodeksu Etyki Lekarskiej, w której zmodyfikowane zostały przepisy dotyczące udziału w reklamie.
Do końca 2024 r. obowiązywał art. 63 mówiący, że lekarz tworzy swoją zawodową opinię jedynie w oparciu o wyniki swojej pracy, dlatego wszelkie reklamowanie się jest zabronione. Lekarz nie powinien wyrażać zgody na używanie swego nazwiska i wizerunku dla celów komercyjnych.
Po nowelizacji zasady dotyczące reklamy wytycza art. 71 KEL. Mówi m.in., że lekarz jest uprawniony do posługiwania się informacją o oferowanych usługach z zastrzeżeniem, że taka informacja będzie zgodna z zasadami etyki lekarskiej. Zastrzeżono, co kluczowe dla problemu bezprawnego wykorzystania wizerunku, że niedopuszczalne jest wykorzystywanie autorytetu lekarza do promowania usług niezwiązanych z wykonywaniem zawodu lekarza.
Anita Karwowska (PAP)
akar/ mark/ mhr/