Obecnie muzyka zajmuje połowę zawodowego kalendarza Katarzyny Żak. W czerwcu za piosenkę „Bo jeśli miłość ma kres” dostała nagrodę publiczności na festiwalu w Opolu. Jest też aktorką o talencie komediowym, ale ostatnio rzadko można ją zobaczyć na ekranie. Żak ubolewa, że tak rzadko ma szansę występować przed kamerą.

Katarzyna Żak przyznaje, że odczuwa niedosyt w związku z tym, że rzadko można zobaczyć ją na ekranie w nowych produkcjach, jednak uważa, że byłoby źle, gdyby nie miała takiego niedosytu. - My, aktorzy, ciągle jesteśmy głodni grania – podkreśla w rozmowie z PAP Life.
A kiedy znów będzie można zobaczyć ją na ekranie? - Na początku roku miałam zdjęcia do komedii „Piernikowe serce”, która będzie miała premierę w listopadzie. Było to dla mnie niezwykle wzruszające, bo akcja tego filmu dzieje się w Toruniu - moim rodzinnym mieście – mówi Katarzyna Żak.
Pod względem aktorskim realizuje się obecnie głównie w teatrze. - Pewnie, że chciałabym więcej grać w filmach, i dlatego tak dużo gram w teatrze. We wrześniu zaczynam próby do kolejnej sztuki w Teatrze Komedia na podstawie powieści Zygmunta Miłoszewskiego i już się bardzo cieszę na to spotkanie. Teatr daje mi możliwości zagrania różnych ról. W przedstawieniu +Jak się starzeć bez godności+, na podstawie książki i podcastów Magdaleny Grzebałkowskiej i Ewy Winnickiej, gram starość, która ma różne twarze, różne wymiary. To jest dla mnie superwyzwanie – przyznaje artystka.
Co dziś zajmuje więcej przestrzeni w jej zawodowym życiu? Muzyka czy aktorstwo? - Myślę, że jest mniej więcej po równo. Gram też w dwóch tytułach, z którymi jeżdżę po Polsce, ale również koncertuję w wielu miejscach w kraju. Więc publiczność ma możliwość zobaczenia mnie i na scenie, i w koncertach. Myślę, że gdybym miała więcej propozycji serialowych czy filmowych, to pewnie moje śpiewanie by się trochę zmniejszyło. Ale jest, jak jest. Teraz po prostu dzielę swój kalendarz na pół, nie przesuwam szali w żadną stronę – odpowiada.
Widzowie kojarzą ją przede wszystkim z roli Solejukowej w serialu „Ranczo”, którą grała przez 11 lat. Jak ta rola wpłynęła na twoje życie? - Na pewno dzięki niej otworzyłam się na działalność prokobiecą. Zaczęłam być zapraszana na różne spotkania, kongresy, które zajmują się aktywizacją kobiet pięćdziesiąt plus. Okazało się, że dobrze się w tym czuję, umiem rozmawiać z ludźmi, umiem ich słuchać. Czuję się potrzebna, bo ludzie często potrzebują kontaktu z kobietą, która odniosła sukces zawodowy, potrafi wyciągać z tego dobre rzeczy i robić coś dla innych – mówi ta 61-latka. (PAP Life)
ikl/ ag/