Ostatnia wielka bitwa Insurekcji Kościuszkowskiej była zarazem ostatnią bitwą I Rzeczypospolitej. Klęska maciejowicka zakończyła dobrą passę Naczelnika i przyśpieszyła III rozbiór Polski.

Można się spierać o sens Insurekcji Kościuszkowskiej, jej perspektywy i zastanawiać się, czy następstwa powstania były do przewidzenia. Wojna z Rosją w obronie Konstytucji 3 Maja zakończyła się klęską zaledwie dwa lata wcześniej, rewolucyjna Francja wprost odmówiła pomocy, na którą liczyli członkowie tajnego stowarzyszenia przygotowującego powstanie.
Czy wiedziano o tym, że na dworze w Petersburgu jedna z frakcji dąży do sprowokowania w Polsce insurekcji, by móc całkowicie zlikwidować jej państwowość? Czy może raczej zdawano sobie sprawę, że III rozbiór jest tylko kwestią czasu bez względu na to, czy będzie się z Rosją walczyło, czy nie? W sprawie samego powstania można ważyć różne argumenty, jednak raczej bezdyskusyjny pozostaje fakt, że odpowiedzialność za klęskę jego ostatniej wielkiej bitwy i ostateczny koniec ponosi sam Tadeusz Kościuszko.
Bitwa pod Maciejowicami to pasmo klęsk wynikających z nieudolnego dowodzenia, zarówno na poziomie strategicznym, jak i taktycznym. Od początku do końca, od sprowokowania bitwy do panicznej ucieczki niedobitków z pola, Naczelnik popełniał błędy, nie słuchał doradców a po klęsce przypisywał winę innym.
Seria pomyłek
Dalekosiężny zamiar strategiczny Kościuszki wydawał się rozsądny – zamierzał nie dopuścić do połączenia się dwóch rosyjskich korpusów. Z Ukrainy maszerował na Warszawę Suworow z 12-13 tysiącami ludzi. Po drodze dwukrotnie zadał klęskę usiłującym go powstrzymać wojskom polskim pod generałem Sierakowskim, którego w tym celu wysłał Kościuszko. . Liczące 12 tysięcy żołnierzy korpusy Fersena i Denisowa (z 55-56 armatami) szły Suworowowi na spotkanie przygotowując się do forsowania Wisły.
Plan Kościuszki, by podzielić siły i rozbić każdy z rosyjskich korpusów osobno, jednak tylko z pozoru był słuszny. Podzielone siły powstańcze nie mogły samodzielnie bić się ze znacznie liczniejszymi oddziałami rosyjskimi. Korpus Sierakowskiego był niemal trzy razy mniej liczny od sił prowadzonych przez Suworowa, którego miał zatrzymać, a wojska rosyjskie pod Maciejowicami dwukrotnie przewyższały polskie liczebnością i siłą ognia. Naczelnik zdecydował się jednak na bitwę. Wypadki potoczyły się błyskawicznie, ponieważ inicjatywa leżała w rękach Rosjan. 4 października Fersen błyskawicznie sforsował Wisłę w okolicach Maciejowic, Kościuszko musiał bitwę przyjąć. Niestety, źle rozpoznał teren. Rozlokował wojska w miejscu otoczonym, niedostępnymi, zdawałoby się, bagnami i gęstymi lasami. Stamtąd nie spodziewał się ataku. A właśnie stamtąd nadeszło główne uderzenie rosyjskie.
Sprawa Ponińskiego
Niestety, Naczelnik rozkaz przybycia pod Maciejowice wysłał zaledwie kilka godzin przed bitwą. Rosjanie zaatakowali przed szóstą rano a korpus Ponińskiego był oddalony o 40 kilometrów. Rozkaz do generała dotarł o siódmej. Mimo, że wojsko zostało natychmiast poderwane do marszu i w pełnym oporządzeniu maszerowało z ogromną prędkością ok. pięciu kilometrów na godzinę, Poniński dotarł w okolice Maciejowic, kiedy już zamilkły armaty. Być może Kościuszko był zaopatrzony w niedokładną mapę – dokładniejszej odmówił mu król. Być może odległości na mapie nie odpowiadały odległościom w terenie i Naczelnik nie mógł należycie ocenić czasu potrzebnego Ponińskiemu na dotarcie. W każdym razie Kościuszko jeszcze latami oskarżał Ponińskiego o klęskę maciejowicką. Generał został od odpowiedzialności za nią uwolniony i przez powstańczy sąd, i przez opinię świadków oraz uczestników marszu, jednak Naczelnik uparcie trwał przy swoim. W końcu, w roku 1803 znękany Poniński odwiedził Kościuszkę w Paryżu żądając oczyszczenia swego imienia. Gdy ten zasłonił się lukami w pamięci, generał oskarżył go o nieudolne dowodzenia i brak planu. Pojedynek wisiał na włosku, sytuację rozładowali przyjaciele. Poniński przeprosił Kościuszkę, a ten zaświadczył o jego męstwie.
W każdym razie, kiedy Poniński i jego korpus po niemal 40-kilometrowym biegu po piaszczystych drogach i odpieraniu rosyjskich podjazdów, dotarł pod Maciejowice, było już po wszystkim. Rosjanie przełamali polską obronę około południa. Najpierw powstańcy stracili prawe skrzydło, niebawem na lewym skończyła się amunicja artyleryjska, ruszył polski kontratak, ale został odparty a dowódca zginął. Jazda z nowego zaciągu, mimo usilnych prób koordynacji podejmowanych przez Juliana Ursyna Niemcewicza, sekretarza Naczelnika, poszła w rozsypkę i w panice uciekła z pola walki.
Klęska
Oficerowie namawiali Kościuszkę do odwrotu. Naczelnik jednak czekał na Ponińskiego, jego nadejście obiecał żołnierzom. W tym czasie poszczególni dowódcy zaczęli podejmować własne decyzje. Dowodzący ułanami płk Franciszek Wojciechowski stwierdził, że sumienie nie pozwala mu brać udziału w bitwie, gdyż niechybnie straci powierzony mu pułk. Zdecydował więc „odprowadzić pułk do króla” i na czele nagle kawalerzystów ruszył do Warszawy. Polskie oddziały dały się podzielić i wkrótce już operowały jako samodzielne grupy. Część jazdy stawiała opór, część ruszyła w ślad za Wojciechowskim. Część piechoty ostrzeliwała się z piwnic zameczku Zamoyskich, część zbiegła, artylerzyści, którym jeszcze została amunicja, ładowali i strzelali do końca.
W końcu Kościuszko, uznawszy klęskę, sam opuścił pole bitwy. Uciekającego Naczelnika i jego oficerów dopędzili rosyjscy kawalerzyści. Kościuszko miał wówczas wykrzyknąć „Finis Poloniae!” (koniec Polski). To zapewne mit. Dwukrotnie przeszyty pikami Naczelnik spadł z konia, po czym otrzymał cios pałaszem w głowę. Po bitwie Rosjanie rozpoznali ubranego w chłopską sukmanę Kościuszkę, opatrzyli i wzięli do niewoli. Wraz z innymi trafił ostatecznie do petersburskiej Twierdzy Pietropawłowskiej. Po miesiącu wojska rosyjskie uroczyście wkroczyły do Warszawy, po roku podpisano III rozbiór Polski.
Zupa z Maciejowic
Z Maciejowic, z wybrzeża Wisły, pochodzi mazowiecka marchwianka. To zupa-krem. Z marchwi, lecz także z ziemniaków i fasoli. Gęsta, zawiesista i pożywna, gotowana na żeberkach i zaciągana śmietaną, została wpisana na Listę Produktów Tradycyjnych. Ta wersja opiera się na przepisie pochodzącym z Koła Gospodyń Wiejskich w Strychu, leżącym w sąsiedztwie Maciejowic.
Marchwianka
Składniki:
1 część ziemniaków
2 części marchwi
1 część fasoli (najwyżej)
Mięso – najlepiej żeberka (dla smaku, ilość według uznania)
Ew. masło do smaku
Sól
Pieprz
Sposób przygotowania:
- Fasolę namoczyć przez noc, odlać
- Marchew i ziemniaki obrać i ugotować
- Odlać, wodę zachować
- W osobnym garnku ugotować fasolę z mięsem
- Marchew i ziemniaki zetrzeć na tarce lub zblendować, wlać wodę z gotowania
- Dodać ugotowane mięso i fasolę
- Dodać masło i przyprawy do smaku
Przed podaniem mięsa można zblendować fasolę z resztą zupy. Mięso można rozdrobnić lub podawać w kawałku. By podbić kremowość, można dodać śmietany.