Leon Junck albo Young hrabia de Blankenheim – prawdziwy powstaniec styczniowy z fałszywą tożsamością. Fascynujący reportaż historyczny w kilku częściach.

„Zamilkły wrzaski i zacichły strzały,Dzień strasznej walki w ciemną wieczność spłynął.Kiedyś w tym miejscu stanie pomnik chwały,Dla syna Francji co za Polskę zginął.Francuz i Polak na tym męża grobie,Wiecznej przyjaźni dłoń podadzą sobie”.Teofil Aleksander Lenartowicz
Powodem klęski oddziału były nie tylko przeważające siły wroga, ale również fakt, że przeciwko oddziałowi francuskiego oficera wysłano samego generała artylerii Apostoła Spirydionowicza Kostandę, Greka z Odessy, z bagażem doświadczeń wyniesionych z wojny krymskiej.
To właśnie atak artyleryjski zdecydował o wyniku bitwy. Mimo to za powód porażki uznano nikczemną postawę pułkownika „Sejfryda”, który nie przyszedł na odsiecz Young’owi.
Zgoła inaczej to przedstawiał sam Seyfried (tak podpisany i tak w istocie nazywający się) w swym liście obszernym, publikowanym w lwowskiej „Gazecie Narodowej” z dnia 16 czerwca 1863 roku. Pułkownik ów wobec oskarżeń wysuwanych przeciwko niemu m. in. w sprawie upadku oddziału „Jounga de Blankenheim” podał się do dymisji i opuścił Królestwo Polskie.
Te 4 dni walk i bohaterska śmierć pułkownika utrwaliły go w ludzkiej pamięci. Choć stanowił on sam w sobie zagadkę – pomijano jego imię, nie znano jego prawdziwego stopnia wojskowego w armii francuskiej, nie wiedziano jak go prawidłowo pisać. Bo oto pierwszy człon jego nazwiska w bieżących relacjach prasy polskiej oraz późniejszych wspomnieniach występuje zmiennie jako „Junet”, „Jung”, „Joung”, „Jounk”, „Yung”, „Young” albo „Younck”. Dnia 29 maja 1863 r. w kościele Św. Marcina w Poznaniu modlono się za duszę „pułkownika Leona hr. Yunck de Blankenheim”, ale już 2 czerwca u karmelitów we Lwowie – za „Jouncka de Blankenheim”. Ostatecznie, ze względu na pracę Zielińskiego, utrwaliła się błędna angielska pisownia „Young”.
Miasteczko Brdów


Na skraju lasu w Nowinach Brdowskich stoi krzyż i pomnik bitwy pod Brdowem 1863 roku. Napis na nim taki:

I dopisek jeszcze przy okazji odnawiania pomnika:
„Społeczny Komitet Obchodów 130 rocznicy bitwy pod Brdowem”.
Z pobliskiej tablicy informacyjnej dowiedzieć się można, że jest to już drugi pomnik. Pierwszy stanął w 1917 r. dokładnie w miejscu bohaterskiej śmierci pułkownika Joung’a (bez „de Blankenheim”). Ten jednak został zniszczony przez niemieckich okupantów w czasie II wojny światowej. Obecny z 1958 r. zainstalowano w pobliżu drogi do Kłodawy.
Na cmentarzu grzebalnym znajduje się wielka zbiorowa mogiła powstańców styczniowych z napisem:
„Na pamiątkę 70-ciu poległych w walce za Ojczyznę pod Brdowem dnia 26 kwietnia 1863 roku”.
Oprócz niej pojedyncze groby powstańców wówczas poległych – Joung’a, Karola Libelta, Franciszka Złotnickiego oraz zmarłego w 1924 r. weterana Franciszka Sikorskiego.
Na mogile Joung’a napis taki:
„Obywatelowi francuzkiemu pułkownikowi Jungowi, poległemu w walce o niepodległość Polski pod Brdowem 29 kwietnia 1863 r. W 54 rocznicę jego bochaterskiego (!) zgonu dnia 29 kwietnia 1917 r. Obywatelki-Polki”.
W kościele paulińskim znajduje się nadto gablota – votum, w której 8 szabel powstańczych umieszczono.
Całość zaś uzupełniają tablice informacyjne zarówno na rynku brdowskim i jak na skraju lasu, w których nasz pułkownik występuje równolegle jako „Junck”, „Joung” i „Young”. Czasem z dodatkiem Blankenheima, a czasem bez niego.
O czym mówią brdowskie metryki?
Otóż dnia 1 maja 1863 r. został sporządzony przez księdza przełożonego i proboszcza Lamberta Kubaczka zbiorczy akt numer 20, w którym opisano zwłoki 68 powstańców – ich wygląd zewnętrzny, ubiór, znalezione przy nich przedmioty oraz zadane im śmiertelne rany. Opis ten został wykonany przez Sąd Policji Prostej Okręgu Włocławskiego i podpisany przez Bądkowskiego. Oficjalnymi świadkami pogrzebu zostali Józef Bakliński, miejscowy burmistrz i Karol Kranz, kancelista magistratu.
Spośród poległych tylko nieliczni zostali rozpoznani – 1) „Junk”, Francuz, 2) Józef Sławiński, gospodarz z Kazubki, 3) Mateusz Leśniewski, gospodarz z Kolonii Psary, 4) Olszewski, 5) Maciej Urbański ze wsi Witoldowa, 6) Franciszek Złotnicki, obywatel z Błenny, 7) Erazm Szupp, dzierżawca folwarku Kurowo pod Koninem, 8) August Andrzejewski z Księstwa Poznańskiego.
We fragmencie dotyczącym Francuza „Junka”, sporządzający protokół zamieścił informację, że osobami potwierdzającymi tożsamość poległego są Wielmożni Apolinary Przyłubski z Osieka, Antoni Walewski z Mostek i Ksawery Rościszewski z Psar. A potem ktoś inny przy tym fragmencie dorysował strzałkę, która zdaję się wskazywać – tak to jest metryka zgonu bohatera.
Dwaj pierwsi to właściciele ziemscy, występujący zarówno na listach szlachty wylegitymowanej Królestwa Polskiego, jak i okręgu konińskiego Centralnego Towarzystwa Rolniczego w Królestwie Polskim. Wedle nekrologów „Kuriera Warszawskiego” Edmund Apolinary Przyłubski, sędzia pokoju okręgu konińskiego, właściciel dóbr Osiek Mały, Lisewo i Zatory, zmarł 15 sierpnia 1875 r. w Karlsbadzie. Natomiast Antoni Colonna-Walewski zmarł 27 grudnia 1881 r. w swoich dobrach dziedzicznych Mostki i został pochowany na cmentarzu w Mąkolnie.
Ksawery Rościszewski z Psar, choć pojawia się w prasie polskiej z połowy XIX wieku, wymaga przyszłego doprecyzowania (np. „Warszawska Gazeta Policyjna” nr 171/1861).
Z metryki zgonu spisanej w Brdowie wynika, iż dowódca oddziału otrzymał jedną kulę w brzuch, cięcie pałaszem z prawej strony. Nadto przecięto mu mały palec lewej ręki oraz całą prawą dłoń, z której następnie odcięto dwa palce. Zapewne był to efekt grabieży pierścieni jakie mógł mieć na palcach.
Pozostaje jednak otwarte pytanie, czy osoby sporządzające protokół mogły napisać całą prawdę podczas tych oględzin?
Echa prasowe
W gazetach brytyjskich bezimienny „Young” albo „Jung” de Blankenheim jest dodatkowo określany jako francuski oficer z Alzacji rodem. Np. „Express (London)” z 2 maja, „Dublin Evening Mail”, „Saunders’s News-Letter”, „Morning Herald” wszystkie z 4 maja 1863 oraz wiele innych z dni następnych.
Spośród licznych relacji francuskich polska historiografia zwracała dotąd uwagę na dwie notki prasowe. Pierwsza z „Journal de Toulouse” z 9 maja oraz druga z „Le Monde Illustre” z 23 maja. W pierwszej z nich nasz bohater jest określony jako „Leon Junck, hrabia de Blankenheim”, były podporucznik 88 pułku piechoty liniowej armii francuskiej, który wziąwszy dymisję ze swej służby wojskowej w Bordeaux, wyjechał do Polski bić się z Rosjanami. Dnia 9 maja 1863 r. w miejscowym kościele Notre-Dame miała się odbyć Msza Święta za duszę poległego. Autorem tego tekstu był znany dziennikarz i ówczesny redaktor naczelny „La Gironde” André Lavertujon. A zatem osoba wysoce wiarygodna.
„Le Monde Illustre” uzupełnia powyższą wiedzę. Wedle gazety „Junck de Blankenhem” (bez podania imienia oraz tytułu hrabiowskiego) był absolwentem szkoły wojskowej w Saint-Cyr oraz oficerem w 88 pułku piechoty liniowej, uczestniczącym w korpusie ekspedycyjnym w kampanii włoskiej. Doprecyzowano również, iż Junck dołączył do powstania dnia 24 kwietnia 1863 r. Artykuł ten został ozdobiony ryciną z wizerunkiem bohatera ubranego w czamarę, na podstawie jego fotografii.
Część z powyższych informacji łatwo sprawdzić. „Annuaire de la Saint-Cyrienne” za rok 1908 podaje spis wszystkich absolwentów szkoły wojskowej w Saint-Cyr za okres 1850-1908. W promocjach numer 38 i 39, zwanych Krym-Sewastopol, a odbytych w latach 1854-1856, pojawia się Leon Junck z dopiskiem „zabity w Polsce w 1863 roku”. Natomiast w „Annuaire militaire de l’Empire Française” za rok 1863 występuje Leon Junck jako podporucznik 88 pułku piechoty liniowej, stacjonującego w tymże roku w Bordeaux, z nominacją od dnia 1 października 1856 r.
A zatem bohater powstania styczniowego nazywał się Leon Junck. Jednak jego postać skrywa kolejne tajemnice o czym w kolejnej części.